Uffff…

To był wyjazd, dla mnie przynajmniej, pełen biegunowości. Z jednej strony bałagan jakiego nie widziałem nigdy w życiu na zawodach międzynarodowych, z drugiej mnóstwo wspaniałych ludzi oraz zapierające dech w piersiach widoki przy wodospadzie Iguasu. No i Rio z Głowy Cukru – poemat…

Podziękowania dla Sandy Blanco z Nowego Jorku – dzięki niemu turniej JAKOŚ funkcjonował. Tematu zawodów nie będę tu rozwijał, ponieważ dział ten nazywa się KULTURY ŚWIATA Z TAEKWON-DO – z naciskiem na KULTURY ŚWIATA. 😊

Trudno powiedzieć czy większe wrażenie robi strona brazylijska czy argentyńska – z każdej z tych stron wodospad, a w zasadzie wodospady, są inne. Ale po obu, są takie miejsca, że człowiek przystaje i jest normalnie ZATKANY. I stoi, i stoi, i zastanawia się czy to już jest Tolkien czy jeszcze „normalne życie na normalnej planecie”… Jest to ODJAZD i NABUZOWANIE zupełne, 100% . Gdybym jednak musiał wybrać , to wybieram część brazylijską gdzie kładki są poniżej tafli głównej – wodospady osaczają, ściskają, majaczą, moczą i smagają po twarzy… One zabierają w inny WYMIAR. Większość naszej ekipy jest odmiennego zdania – wolą Argentynę. 😉 Po tejże stronie, przy kładce przy otchłani wodospadu „rój” motyli w kolorach niespotykanych w Polsce obsiada nas bez skępowania… Pięknie !

Przy wodospadach mieszka zwierzę Guati nazwane przez trenera Mariusza „piesokotem”, są ich dziesiątki, plączą się pod nogami, potrafią zaatakować, podrapać, ugryźć i ciągle szukają czegoś do żarcia. W zasadzie same się częstują włażąc do naszych toreb i plecaków. Normalnie udomowione – bezczelne całkowicie 😉

Motorówka , która podpływa pod strugi wody i przelot helikopterem to … hmmm, na razie nie umiem tego opisać. Może później przyjdą do głowy odpowiednie słowa, a może stworzymy nowe SŁOWA na tę okazję… A może nie napiszemy nic ?

Przy tej okazji warto wspomnieć, że nasz przewodnik Oliwier (Aveni de Oliveira), zasługuje na najwyższe wyrazy uznania – to człowiek wyjątkowo profesjonalny, cierpliwy i bardzo ciepły. Przebywanie z nim było dla mnie wielkim, nie wiem dlaczego, przeżyciem duchowym. Kogoś mi przypominał, kogoś ważnego, lecz teraz trudno to zdefiniować. Zresztą – cała obsługa związana z naszym transportem w Iguasu oraz obsługa hotelu Golden Park International Iguasu to mega pozytywny temat – jeśli to czytacie, moi drodzy, to jeszcze raz Wam bardzo dziękujemy ! Zrobiliście dla nas więcej niż wymagały tego standardy ! Taekwon!

Będąc przy hotelach dwa słowa o hotelu w Rio – na booking.com hotelu czterogwiazdkowym i z fantastycznymi zdjęciami. Atlantico Copacabana Rio – …… off ! Stary, brudny z robalami. Obsługa taka sama jak hotel. Paskudztwo niewiarygodne. Unikajcie.

Transfery lotniskowe oraz zwiedzanie Rio powierzyliśmy firmie Pallotti Tour, której właścicielem jest Polak – no i przewodniczka też była polskojęzyczna w związku z tym. Biuro „wynalazła” moja żona Nina – no i dobrze, ponieważ Rio jest tak ogromne i tak zatłoczone, że ciężko byłoby to zrobić na własną rękę, co planowałem na początku.

Monument Jezusa Chrystusa przywitał nas deszczem i dużym zachmurzeniem – niestety. Udało się jedno w tym zakresie – Rafał Wilk oświadczył się Kasi Łukaszyńskiej i na pewno te oświadczyny przejdą do historii Polskiej Federacji Taekwon-do. Brałem w tym spisku udział – niespodziankę dowieźliśmy do końca. Ja przemycałem w swoim bagażu pierścionek, co było kolejnym małym stresikiem – cóż, odmówić nie wypadało… Brawo Rafał za pomysł i realizację !

Pogoda poprawiła się i zobaczyliśmy wyjątkowo specyficzną katedrę, stadion Marakana – największy w Ameryce Południowej z niesamowitą sportową historią, sambodrom oraz schody Escadaria Selaron – wyjątkowe , bo w kafelkach z całego świata.

Drugi dzień to Copacabana – podobno najsłynniejsza plaża Świata oraz wjazd na Głowę Cukru, z której widać Rio de Janeiro w pełnej krasie jeśli chodzi o ukształtowanie terenu. Rio „z góry” zachwyca. Znawcy twierdzą, że to najpiękniej położone miasto naszego globu. Jak na razie – zgadzam się, choć wszystkiego co chcę widzieć, jeszcze nie widziałem. Plaża – rzeczywiście przepiękna, choć pewnie dopiero podczas ichniejszego lata nabiera wyrazu.

Ocean Atlantycki jest bardzo surowy – fale wściekle mocne i piękne. Wywracają, obracają i wciągają. To nie Bałtyk – jest niebezpiecznie. Pani Dagmara mówiła o tym w drodze z lotniska, ale … trzeba było się przekonać na własnej skórze. Kolory – mega.

Wydaje się, że w Brazylii „dobrze” to już było. Zresztą potwierdzała to nasza przewodniczka, która na stałe mieszka z tym kraju. Biedę widać na każdym kroku, niewiele rzeczy nowych, mocno dekadencko jeśli chodzi o widoki miejskie. Taka Polska z 1985 roku. Przykre. Ale mają za to słońce, piękną roślinność oraz pogodę ducha przez okrągły rok ! Chyba kompensata od Siły Wyższej… 😉

Pani Dagmaro ! Dziękujemy za dobre 3 dni w Rio!

A na zakończenie trafiła się chłopakom fotka ze słynnym piłkarzem Ronaldinio, który bawił się na Copacabanie ze swoją córką akurat wtedy, kiedy my robiliśmy swoje, Taekwondowe sesje i sesyjki. Czy można chcieć coś więcej ??? Wisienka na torcie !!!

Było to największe jednorazowe przedsięwzięcie finansowo-organizacyjne w historii moich wyjazdów. 32 osoby i dziesiątki spraw, które trzeba było zgrać bez sztabu ludzi do pracy. Doświadczenie wielkie, odpowiedzialność w kilku momentach niewyobrażalna, ekipa wspaniała, atmosfera często familijna. Znowu krew zawrzała – jak przed laty na Florydzie…

KLM ? Polecam, jak najbardziej. Jedzonko git (nawet lody nam się dostało !). Rzuca się w oczy, że obsłudze chce się pracować. Bez łaski. Z autentycznością zaangażowania.

Do zobaczenia na kolejnym PTF TOUR!

Piotr Gąsior